Dzień dobry po tej bardzo długiej przerwie! Po raz kolejny się tłumaczę, ale obiecuję, że wracam do systematyczności. Niestety pokonała mnie sesja, praca dyplomowa i czasu nie było na nic. Dzisiaj przychodzę do was z recenzją, która na publikację czekała dość długo. Mowa o ochronnej pomadzie do ciała hagi.
Od zawsze ciekawią mnie kosmetyki, które mają nietypową formę. Przekonać się mogliście o tym już przy okazji wpisu o alternatywach żelu pod prysznic. Wiele razy wspominałam też, że balsamowanie ciała dopiero stosunkowo niedawno weszło mi w nawyk. Zazwyczaj unikałam tego zabiegu a balsamy do ciała kolekcjonowałam na półce w łazience. Odkąd zaczęłam używać balsamów regularnie, widzę znaczną poprawę mojej skóry, a dodatkowo nadal poszukuję fajnych nowości do testowania. Ostatnio ciągle przeżywam szał na polskie kosmetyki - mniejsze i większe manofaktury i tym podobne. Przy okazji zakupów w krem de la krem - w moje łapki wpadła ta pomada do ciała Hagi. O marce słyszałam już wiele dobrego, od dawna kusił mnie ich olejek do ciała, więc bez wahania kupiłam tą pomadę. Dodam, że wcześniej chciałam kupić produkt w tej samej formie - dostępny u Ministerstwa Dobrego Mydła, ale po recenzji Hellojzaaboutbeauty jakoś się zniechęciłam.
Kosmetyk hagi to nic innego jak dość spora wersja pomadki do ust. Pomada jest duża, ale przez jej wygodne opakowanie, idealna na podróż. Od góry jest odkręcana, a ilość dozujemy podobnie jak w pomadkach - czyli wykręcamy dół. Jedyny minus tego opakowania - jaki ja znalazłam - nie ma możliwości wkręcenia pomady z powrotem. Konsystencją przypomina zbite masło, które bez problemu sunie po skórze. Balsam nie ciągnie się, nie zostawia większych kawałków na ciele. Bez problemu daje się rozprowadzić, tak naprawdę umożliwia nam wysmarowanie ciała bez brudzenia rąk. Wiadomo, że dla lepszego efektu należy kosmetyk wmasować, ale czasem, kiedy używałam go punktowo -np. na łokcie - zdarzało mi się go tylko nałożyć, a efekt został zachowany. Pomada skierowana jest głównie do stosowania w mocno problematycznych miejscach - właśnie takich jak łokcie, kolana. Ja najbardziej lubię stosować ją na nogi, bo tak mi wygodnie. Pomada jest dość tłusta i na ciele zachowuje się podobnie jak bogate masło. Nie wchłania się ekspresowo - to raczej nie jest kosmetyk na szybko. Bardzo intensywnie nawilża i wygładza skórę. Moja wersja jest z masłem cupuacu, którego bardzo intensywny zapach początkowo mnie zniechęcił, ale z czasem się do niego przyzwyczaiłam. Pomada jest bardzo wydajna, a poza tym jej piękne opakowanie aż prosi się o zakup. Handmade in Poland. :)
Ingredients: Euphorbia Cerifa (Candelilla) Wax, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Cannabis Sativa (Hemp) Seed Oil, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Theobroma Grandiflorum (Cupuacu) Butter, Parfum, Tocopherol (Vitamin E)
Raczej nie chciałoby mi się bawić z tą pomadą do ciała. Ewentualnie używałabym jej na jakieś problematyczne miejsca. Sama bardzo lubię czyste masło shea i raczej zostałabym przy tym :-)
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa jakie zastosowanie ma pomada do ciała. Nigdy nie słyszałam o tego typu produkcie. Już myślałam że to jakaś farbka do ciała :D. W sumie to genialne rozwiązanie właśnie do trudno dostępnych miejsc. Dobrze ktoś pomyślał. Uwielbiam masłowatą, zbitą konsystencję rozpuszczającą się w kontakcie ze skórą. Aż z miłości do tej konsystencji kupiłam sobie masło do demakijażu z clinique :)
OdpowiedzUsuńNa ostatnich targach miałam ją kupic teraz będą we wrześniu i może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńWidziałam już kilka razy na blogach i na targach, ale taka forma aplikacji i opakowanie kompletnie mnie nie przekonują, dlatego też nie kusi w tej formie.
OdpowiedzUsuńwyglada mega!
OdpowiedzUsuńWidziałam ją na targach, ale jakoś mocno mnie nie zachęciła - aż do teraz:D
OdpowiedzUsuńA nie słyszałam o takim produkcie :D
OdpowiedzUsuńfajnie sie zapowiada, choć nietypowa forma :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że wróciłaś! A co do pomady, jest to bardzo ciekawy produkt, ale ja mam ostatnio problem z balsamowaniem swojego ciała tymi "normalnymi" kosmetykami i nie wiem, czy taka innowacja by się u mnie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńMoje koleżanka używała tego produktu. Bardzo chwaliła i polecała :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawiła mnie ta pomada na ostatnich targach Ekocuda. Nie kupiłam tylko dlatego, że mam spory zapas balsamów do ciała, ale kiedyś na pewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńwitaj wspanialy przejrzysty blog ciekawe teksty zachecaja by zatrzymac sie na dluzej.Bede sledzic Twoje nowe wpisy z zaciekawieniem W wolnej chwili zapraszam do siebie pozostaw jakis slad:modnybuziaczek177.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKurczę, ale odjazd! Pierwszy raz słyszę o takim nietypowym produkcie, ale już go polubiłam za tą formę. Na pewno kupię jeśli wpadnie mi w ręce. Mega plus za Made in Poland ❤️
OdpowiedzUsuńCiężko mnie zmotywować do smarowania ciała, więc raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę! Hmm, chętnie bym wypróbowała ale nie wiem czy na dłuższą metę bym stosowała :)
OdpowiedzUsuńLubię taką aplikację, ale że nie można wkręcić z powrotem produktu to jednak mnie irytuje.
OdpowiedzUsuńO jacie! Koniecznie będę musiała wypróbować tę pomadę! Uwielbiam balsamować ciało, już dawno weszło mi to w nawyk, ale zwykłe balsamy, czy masła nie zawsze dają radę... Coś czuję, że ten kosmetyk będzie hitem w mojej kosmetyczce :)
OdpowiedzUsuńWoW! ale świetny! Pierwszy raz widzę ten produkcie, ale ale bardzo się dla mnie spodobał. Jeśli na niego trafię bardzo możliwe, że się na niego skuszę. Bardzo fajny wpis, zapraszam do siebie na Modne Newsy, a ja z przyjemnością jeszcze wpadnę do Ciebie. Pozdrawiam cieplutko kochana;)
OdpowiedzUsuńPrzyglądam się tej marce już od dłuższego czasu i w końcu będę musiałą po coś sięgnąć, bo coraz bardziej intrygują mnie te kosmetyki.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że są pomadki do ciała :)
OdpowiedzUsuń