Już jakiś czas temu w prezencie dostałam parę kosmetyków lush, w tym właśnie to mydełko. Jest ono hitem LUSH'a w pielęgnacji skóry problemowej. Całkiem niedawno zaczęła się moja wielka mydełkowa miłość, więc to idealny czas na testowanie tego produktu!
Co ciekawe, tak naprawdę to tylko jego wycinek, podobny do kawałku tortu, bo rzeczywiście całe mydło jest ogromne, w okrągłym kształcie przypominającym kwiat. W sklepie stacjonarnym można je kupić na wagę, a online dostajemy kosteczkę 100g. Tak naprawdę jest to całkiem spory kawałek, który spokojnie powinien wystarczyć na kilka miesięcy codziennego użytkowania. Zapach produktu jest bardzo delikatny i naturalny, nie sądzę, żeby ktoś miał z nim problem, choć ja wyczuwam w nim lekką lawendę, którą nie każdy lubi. Ja od razu odcięłam sobie mniejszy kawałek, żeby na co dzień nie męczyć się z tą całą kostką.
Skład:
Calamine Powder, Chamomile and Elderflower decoction,Rapeseed Oil and Coconut Oil, Glycerine Sorbitol,Sodium Lauryl Sulfate,Sodium Stearate, Water (Aqua),Lavender Oil,Chamomile Blue Oil Tea Tree Oil,Rose Absolute,Sodium Chloride,EDTA,Tetrasodium Etidronate,Sodium Hydroxide, *Limonene, *Linalool, Perfume
W składzie znajdziemy całkiem ciekawe składniki. Kalamina, która jest bazą tego mydełka to związek cynku. Ma świetnie działanie jeżeli chodzi o skórę problematyczną z wypryskami, łagodzi stany zapalne i krostki, ma działanie antybakteryjne. Mi osobiście kojarzy się z różową glinką, ale według źródeł internetowych jest jeszcze lepsza. Ekstrakty z rumianku i bzu świetnie uspokajają skórę. W składzie mamy też olejek z drzewa herbacianego, olej kokosowy i olejek z pestek malin. Martwiący jest dodatek SLS, czyli dość silnego detergnetu, z racji tego, że jest on po paru fajnych składnikach, trochę wybaczam.
W składzie znajdziemy całkiem ciekawe składniki. Kalamina, która jest bazą tego mydełka to związek cynku. Ma świetnie działanie jeżeli chodzi o skórę problematyczną z wypryskami, łagodzi stany zapalne i krostki, ma działanie antybakteryjne. Mi osobiście kojarzy się z różową glinką, ale według źródeł internetowych jest jeszcze lepsza. Ekstrakty z rumianku i bzu świetnie uspokajają skórę. W składzie mamy też olejek z drzewa herbacianego, olej kokosowy i olejek z pestek malin. Martwiący jest dodatek SLS, czyli dość silnego detergnetu, z racji tego, że jest on po paru fajnych składnikach, trochę wybaczam.
Przyznam, że ten skład mnie bardzo ciekawił i trochę zaczyna mnie to denerwować, że w LUSH'u znajduję składniki takie jak SLS. Na szczęście nie jest on na początku składu.. Mydełko nie pieni się tak mocno, jak te, które wcześniej poznałam. Nie przeszkadza mi to za bardzo, po prostu nie jestem do tego przyzwyczajona. Pianka jest bardzo delikatna i pachnąca, w sumie to nawet mi to odpowiada, bo łatwiej nad nią zapanować. Pianę łatwo spłukuje się z buzi wodą, zaraz po użyciu skóra nie jest mocno ściągnięta, ani przesuszona. Po użyciu mydełka, zawsze używam toniku i kremu nawilżającego i z tym zestawem moja skóra ma się naprawdę dobrze. Mydełko zawsze odkładam sobie na moją mydelniczkę, gdzie w spokoju sobie wysycha. Dobrze, żeby było przechowywane tak, żeby mogło do końca wyschnąć, bo inaczej może złapać pleśń i wtedy będzie nadawać się tylko do wyrzucenia. Mydełka używam regularnie już od jakiegoś czasu, codziennie wieczorem. Z jego działania jestem bardzo zadowolona, moja skóra jest ostatnio bardzo dobrze oczyszczona, niestety nadal bardzo sucha, ale to prawdopodobnie ze względu na te mrozu. Nie pojawiają się żadne nowe krostki, niestety nadal nie wyleczyłam się z wągrów, szczególnie w okolicy nosa. Ważne jest to, że mydełko jest ogromnie wydajne, bo taka kostka starczy mi chyba na 2-3 miesiące. Kolejny plus, który znalazłam to to, że mydełko można przeciąć na małe kawałki. Znacznie ułatwia to sprawę w przypadku podróżowania. Jestem z niego dość zadowolona, utrzymuje moją buzię w dobrej kondycji, ale czy ja wiem, czy to taki szał.. Jest to jeden z najbardziej polecanych produktów od LUSH'a, cieszę się, że go przetestowałam i zaspokoiłam swoją ciekawość. Nie sądzę jednak, że wyróżnia się ono czymś na tyle, żeby zacząć poszukiwania do zapasów. Myślę jednak, że w przypadku skóry problematycznej, wręcz trądzikowej mógłby sprawdzić się lepiej. :)
Moja siostra z Lush'a korzysta z szamponów w kostkach. Jest do nich bardzo przekonana. Mydełek jeszcze nie poznawała.
OdpowiedzUsuńTeż mam gdzieś na dnie zapasów szampon w kostce! :D
UsuńA ja wciąż nie mogę się przekonać do spróbowania włączenia w moją pielęgnację mydła... Choć może, gdy w końcu to zrobię, moja miłość do nich zacznie się tak gwałtownie jak u Ciebie? :)
OdpowiedzUsuńTeż zawsze byłam przeciwna.. teraz nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez :)
UsuńAkurat tego mydełka jeszcze nie miałam okazji testować, ale bardzo mnie ciekawi, skład średni, ale za to wydajność zasługuje na wielki plus :)
OdpowiedzUsuńNiestety skład średni, spodziewałam się więcej.
UsuńBardzo go lubiem zuzylam juz wiele porcji tego mydelka, choc jest super wydajne. W sumie gdyby nie zakup luny pewnie wciaz bylby czestym bywalcem w mojej lazience
OdpowiedzUsuńNo, wydajność zdecydowanie na duży, duży plus! :)
UsuńMuszę zrobić zakupy w Lushu :)
OdpowiedzUsuńPolecam :) Tylko rozważnie, bo daty przydatności są krótkie i jak się nakupuje za dużo, to potem się marnuje :(
UsuńCoś dla mnie jak pomaga przy wypryskach.
OdpowiedzUsuńU mnie nie ma ich wiele, ale pomaga. Podobno dla skóry problemowej to hit. :)
Usuńnie wiem czemu ale mam blokade do mydełek....może przez to że kojarzy mi się ze ściągnięta świecącą twarzą...to wydaje się ciekawe-tym bardziej jak łagodzi stany zapalne:)
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam z mydełkami, a teraz kocham! :D
UsuńNie stosuję mydełek w pielęgnacji. Muszę poczytać jak to robić, jakie powinnam wybrać itd, ta technika jest jeszcze dla mnie nieodkryta :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że najważniejsze to używać toniku, mydełka często mają zasadowe ph, więc tonik musi je znów wyrównać. Warto zagłębić się w temat, bo u mnie się super sprawdzają. :)
UsuńSama ostatnio sięgnęłam po czarne mydło, moje pierwsze w pielęgnacji twarzy. Jakoś mycie twarzy mydłem wydaje się trochę straszne :D
OdpowiedzUsuńCzarne mydło jest bardzo mocne, więc na pewno nie na twarz dla mnie :D. Jak już to raz na jakiś czas.
UsuńNo rozumiem, wiadomo, każda skóra ma własne potrzeby :)
UsuńMam nadzieję, że ta firma będzie w końcu kiedyś dostępna w Polsce, bo już od lat te kosmetyki mnie bardzo kuszą.
OdpowiedzUsuńRaczej na razie się na to nie zapowiada :P
UsuńNie jestem, aż taką zwolenniczką mydeł, ponieważ w większości zawierają właśnie te silne detergenty :/
OdpowiedzUsuńmój blog :)
A ja jestem zwolenniczką, bo świetnie się u mnie sprawdzają w porównaniu z drogeryjnymi produktami, które oprócz silnych detergnetów mają inne świństwa. :)
UsuńJestem wielką fanką Lusha. Naturalnych mydeł też, a już połączenie... Strasznie mi brak sklepu Lush w Polsce. A najlepiej, żeby otworzyli stacjonarny - w mojej okolicy. :-)
OdpowiedzUsuńO jeszcze nic nie mialam z tej marki :)
OdpowiedzUsuńFajnie to wygląda! W prawdzie problematycznej cery nie mam, ale dal samej frajdy przetestowania bym sobie kupiła :D
OdpowiedzUsuńJa marki nie znam, ale nie lubię mieć mydełek w kostce.. ani niczego innego :P
OdpowiedzUsuńCiekawe jakby się u mnie sprawdziło.
OdpowiedzUsuńAkurat ich mydełka mnie nie kuszą - bardziej maseczki do twarzy :D
OdpowiedzUsuńCiekawe mydełko :) dla mnie totalna nowość
OdpowiedzUsuńMam Lush na miejscu, ale nigdy niczego tam nie kupiłam ;P Mam ochotę na tę maskę BB ^^
OdpowiedzUsuńZ Lusha do tej pory uzywalam jedynie kuli
OdpowiedzUsuń